27/08/2017
Reinterpretacja dzieł tak kultowych, jak uznawana za jedną z najdoskonalszych płyt art-rockowych początku XXI wieku „Amnesiac” (2001) grupy Radiohead, jest przedsięwzięciem co najmniej odważnym. Na szczęście jednak Echo Collective to zespół gruntownie do takich wyzwań przygotowany. Rezydujący w Brukseli kolektyw profesjonalnych, klasycznie wykształconych muzyków stale współpracuje z twórcami, takimi jak: A Winged Victory for the Sullen, Stars of the Lid, Jóhann Jóhannsson, Laniakea, Adam Wiltzie, Dustin O’Halloran czy Christina Vantzou. Utalentowani muzycy zdołali wejść ze współczesnymi kompozytorami w głębokie porozumienie i wykształcili zdolność łączenia wyrazistych tonów instrumentów smyczkowych z falującymi frazami fortepianów, elektroniką i dronowymi płachtami dźwięku. Podobnie jak pracujący z nimi twórcy, Echo Collective niezmiennie dążą do redefinicji muzycznych granic, przez co są one stale – ze znakomitym artystycznym efektem – rozmywane.
Projekt reinterpretacji albumu Radiohead powstał w ramach rezydencji artystycznej w centrum kultury Ancienne Belgique w sezonie 2016–2017. Dyrektor artystyczny Ancienne Belgique – Kurt Overbergh zaproponował wybór między płytami „Kid A” a „Amnesiac”.
– Zdecydowaliśmy się na tę drugą, bo jest bardziej złożona i wielowarstwowa, bliższa muzyce klasycznej pod względem konstrukcji i barw, a także w wielu aspektach: stanowiła dla nas większe wyzwanie – opowiada Neil Leiter, współzałożyciel Echo Collective. – Zadanie zaaranżowania tych piosenek bez użycia wokalu było uwalniające. Wolną przestrzeń, którą w utworze rockowym tradycyjnie zajmuje linia wokalna, wykorzystaliśmy, eksponując w oryginale zepchnięte w tło partie instrumentalne i wyrównując ich poziomy z melodią przewodnią. Udało się uzyskać dużo więcej interakcji między liniami, więcej różnorodności i bogactwa brzmienia i formy.
Lider kolektywu Neil Leiter twierdzi, że u podstaw zamysłu artystycznego reinterpretacji „Amnesiac” leży wierność oryginałowi.
– Chcielibyśmy, zachowując własne brzmienie, pozostać wierni oryginałowi, tak by publiczność czuła się jak na spotkaniu z dawno niewidzianym przyjacielem. By ludzie cieszyli się znajomą muzyką, a jednocześnie byli zaproszeni do interakcji z nią, jak gdyby słyszeli to pierwszy raz. To naprawdę ciekawy balans.
O efekcie tych wysiłków świadczą słowa dziennikarza muzycznego Marka Carry’ego, który na blogu fracturedair.com po koncercie grupy napisał: „Doświadczenie żywego koncertu jest jednym z rzadkich przypadków, kiedy emocje opanowują każdą twoją myśl jak wir zapomnianych snów, które nagle wypływają na powierzchnię umysłu. Oczywiście nie sposób takie doświadczenie zmierzyć, ale wielka siła dźwiękowego przekazu [Echo Collective] jest niezaprzeczalna i prawdziwa”.
Ze względu na przychylne recenzje oraz współpracę grupy z występującym u nas tego samego dnia Jóhannem Jóhannssonem warto się na koncercie Echo Collective pojawić.